Samobójstwo Polaka na M1
Polak, który w kwietniu jechał pod prąd autostradą M1 i spowodował wypadek, w którym zginęły cztery osoby, najprawdopodobniej usiłował w ten sposób popełnić samobójstwo. Jak ocenił koroner, nie można stwierdzić tego z całą pewnością, ale wiele na to wskazuje.
Do tragedii na M1 doszło w połowie kwietnia tego roku. 24-letni Mariusz Adamski kierujący volkswagenem passatem najpierw zjechał na pas awaryjny, a potem nagle zawrócił i pojechał pod prąd. Na jego drodze znalazł się jaguar, w którym podróżowały cztery osoby. Wszystkie zginęły w wyniku zderzenia z samochodem Polaka.
Śledztwo rozpoczęte zaraz po wypadku wykazało zaskakujące jego okoliczności. Samochód polskiego kierowcy był dwukrotnie widziany tego samego dnia na autostradzie M1, kiedy wykonywał identyczny manewr zawracania i jazdy pod prąd. To doprowadziło śledczych do konkluzji, że Polak najprawdopodobniej usiłował targnąć się na swoje życie. Potwierdzać to zdaje się fakt, że na drodze nie znaleziono śladów hamowania, a świadkowie potwierdzają, że Polak wydawał się działać z pełną premedytacją.
– Jesteśmy załamani tym, że polski kierowca dwukrotnie wcześniej jechał pod prąd i nikt nie zrobił nic, żeby go powstrzymać – zgodnie oświadczają krewni ofiar, które straciły życie w Jaguarze. – Patrole za każdym razem przyjeżdżały na miejsce, ale kierowca był już wtedy daleko – tłumaczy Bob Wagstaff z Policji w Bedfordshire.
Źródło: Goniec
