Bitych kilka godzin, które razem ze sobą spędzili członkowie polskiego towarzystwa fotograficznego w Bristolu, poświęcone było jednak nie tylko fotografii. Bez chyba większej przesady można powiedzieć, że najwięcej na spotkaniu było śmiechu i dyskusji.
Clevedon zostało wybrane jako miejsce spotkania członków BBF z powodu bardzo atrakcyjnego, z fotograficznego punktu widzenia molo. Do tego niewielkiego miasteczka zjechały jednak nie tylko osoby mieszkające w Bristolu ale także ze Swindon, Cardiff, Newport a nawet Taunton.
Jeśli się nie mylimy to wyprawa Bristolskiej Braci Fotograficznej, współorganizowanej przez Renatę Zuberek, szefową stowarzyszenia „Podróżuj po UK” było największym zlotem polskich fotografów w Wielkiej Brytanii. Nikt wcześniej nie zdołał chyba zgromadzić tylu miłośników fotografowania, pochodzących z Polski, w jednym miejscu.
Czy było fajnie. Sądząc po reakcjach uczestników było... super. Co prawda zdania na temat tego, która cześć wyprawy była najlepsza są podzielone. Jedni twierdzą, że zwiedzanie i fotografowanie. Inni zaś co prawda uważają, że zwiedzanie było naprawdę fajne, z tym że dodają przy tym, iż … pubu.
Jednak coś w tej wyprawie musiało być ciekawego i fajnego skoro wszyscy zgodzili się przyjechać na kolejną wyprawę tym razem do Snowdonii i to w dodatku w lutym. To nie jest jednak najdalszy zakątek do którego chcieliby pojechać członkowie BBF. Jest już prawie pewne, że odwiedzą oni także szkockie góry i Lake District. To jednak nie koniec. Padły propozycję aby wybrać się także do Nowego Jorku a nawet do Singapuru.
Zanim jednak cała ekipą polscy fotografowie pojawią się w Snowdonii, Szkocji czy wśród brytyjskich jezior, to czeka ich jeszcze przedświąteczne spotkanie. A potem... „A potem to już chyba Antarktyda” jak śpiewał Andrzej Rosiewicz.
O tym jak było wesoło i co wyrabiali członkowie BBF na wyjeździe przekonać się można oglądając zdjęcia: