Socjalizm zagraża konkursom piękności!

Gdy w niedzielę nadeszła z Londynu wiadomość, że Miss Świata 2011 została Wenezuelka Ivian Sarcos, deputowany z partii Hugo Chaveza Carlos Sierra napisał na Twitterze. „Jak to dobrze, że wygrała moja przyjaciółka". Niewtajemniczonym wyjaśnił chwilę później, że nowa królowa piękności była w młodzieżówce Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli i popiera prezydenta Chaveza.

Panna Sarcos ma 21 lat, dwanaścioro rodzeństwa i o mały włos nie została zakonnicą. – Uwielbiam oglądać konkursy piękności – przyznaje cytowana przez wenezuelską gazetę „El Nacional" siostra Trinidad, przełożona szkoły zakonnej z internatem w San Carlos, stolicy stanu Cojedes, którą skończyła nowa miss. Pani od rachunków Gloria Pérez dodaje, że podczas porannej mszy cała szkoła dziękowała Bogu za tę łaskę.

Zachwyty sióstr nad paradami półnagich dziewcząt mogłyby szokować, gdyby nie fakt, że w Wenezueli podczas transmisji finałów konkursów piękności do niedawna dosłownie zamierało życie. To się jednak zmienia i od kilku lat oglądalność spada. Ostatni finał Miss Wenezuela w październiku skupił 60 procent widowni, podczas gdy poprzednie nawet 90 procent. Powodem na pewno nie jest brak sukcesów w tej branży. Wenezuela wyprodukowała już w sumie 17 Miss Świata, Miss Universum i Miss International. To prawdziwy potentat.

Mniejszy entuzjazm komentatorzy przypisują przygnębieniu Wenezuelczyków kryzysem i rosnącą przestępczością, zwracają też jednak uwagę na zmianę mentalności społeczeństwa pod wpływem „socjalizmu XXI wieku" Hugo Chaveza. Lewicowy prezydent ponoć nie jest fanem konkursów piękności, a już na pewno nie piękności pochodzącej z wenezuelskich fabryk miss. Uważa, że szkoda na to pieniędzy. Niedawno skrytykował panie wydające krocie na powiększenie biustu. – Aż żal bierze, gdy widzi się dziewczyny czy kobiety, które nie mają wystarczających środków na dom, na urządzenie mieszkania, na dzieci, na fatałaszki, a myślą tylko o tym, żeby sobie zoperować biust – oburzał się. Pomstował na lekarzy, którzy wmawiają kobietom, że bez większych piersi nie zaznają szczęścia.

W Wenezueli przeprowadza się rocznie 40 tys. takich operacji, ich liczba rośnie. Miss made in Venezuela też produkuje się za pomocą skalpela i silikonu. Tamtejsze farmy piękności cieszą się taką sławą, że przyciągają kandydatki nie tylko z całej Ameryki Łacińskiej, ale także z Włoch i Hiszpanii.

Rewolucja Chaveza na razie nie doprowadziła do bankructwa 200 szkół modelek ani organizatorów 600 różnych konkursów piękności. Ta liczba musi pobudzać wyobraźnię dziewcząt. Miejscowy dziennik „El Mundo" obliczył, że zostanie Miss Wenezueli kosztuje równowartość prawie 200 tys. złotych. W tej sumie jest powiększenie biustu, odessanie tłuszczu, korekta nosa, czasem uszu. Resztę pochłaniają kursy modelingu, dobrych manier, elokwencji itp. Na szczęście dla rodzin dziewcząt w przypadku najlepiej rokujących większość kosztów pokrywa Organizacja Miss Venezuela.