Małgorzata Dydek nie żyje

Małogorzata Dydek nie żyje. Taka smutna informacja dotarła do Polski z drugiej półkóli, gdzie o godzinie 23.30 GMT zmarła w szpitalu w Brisbane ta jedna z najlepszych pilskich koszykarek.

Od tygodnia przebywała w śpiączce, była w czwartym miesiącu ciąży.

- Małgosia odeszła od nas o godz. 5.30 czasu australijskiego. Do końca była przy niej mama, siostra Marta i mąż David. Małgosia nie była w stanie samodzielnie oddychać - powiedziała jej siostra Katarzyna. - Bardzo proszę media o uszanowanie tej tragedii i o to, by nie naruszano naszej prywatności - zaapelowała.

Rodzina nie podjęła jeszcze decyzji, gdzie zostanie pochowana. Prawdopodobnie będzie to w Brisbane.

Zespół Northside Wizards z Brisbane wydał oświadczenie na swojej stronie internetowej. "Margo, zostaniesz na zawsze w naszych sercach. Z najgłębszym smutkiem informujemy o śmierci Margo Dydek. Margo miała atak serca ponad tydzień temu i odeszła w piątek 27 maja, w spokoju i otoczona swoją rodziną. Byłaś kochaną częścią naszej wspólnoty i zawsze będzie Cię brakować. Łączymy się w żalu z twoją rodziną, mężem Davidem i wspaniałymi synkami" - napisano.

Dydek miała 37 lat. Urodziny obchodziła 28 kwietnia. Mierząca 214 cm, uznawana była za najwyższą koszykarkę świata i jedną z najbardziej znanych na świecie. Grała w najlepszych klubach w Europie oraz w amerykańskiej lidze WNBA.

Przez polskich kibiców nazywana "Ptysiem", wygrywała plebiscyty na najlepszą zawodniczkę Europy.

19 maja Dydek miała atak serca, straciła przytomność w swoim domu w Brisbane, gdzie po zakończeniu kariery sportowej mieszkała z mężem i dwójką dzieci. Pierwsza próba wybudzenia byłej złotej medalistki ME, podjęta kilkanaście godzin po wypadku, nie powiodła się. Koszykarka miała arytmię serca.

Małgorzata "Margo" Dydek na świat przyszła 28 kwietnia 1974 w Warszawie. Ponadprzeciętny wzrost (213 cm) sprawił, że rozpoczęcie kariery koszykarskiej było dla niej naturalnym wyborem. Pierwsze kroki na parkiecie stawiała w Huraganie Wołomin. Potem przyszedł czas na Olimpię Poznań i pierwszy znaczący sukces - trzecie miejsce w finale Pucharu Europy. - To był talent poparty ciężką pracą. Zawsze walczyła na boisku do upadłego, dawała z siebie wszystko, a po meczu się wyciszała. Taki Dr Jekyll i Mr Hyde. Nigdy nie było sytuacji, w której skarżyłaby się na problemy z sercem - wspomina trener Tomasz Herkt, który ściągnął "Margo" do stolicy Wielkopolski.

Jako dwudziestolatka, w 1994 roku, wyjechała do Francji, gdzie grała w Valenciennes-Orchies. Potem był zespół Pool Getafe Madryt, a następnie w 1998 roku przyszła kolej na prestiżową WNBA. Drużyna Utah Starzz (później przemianowana na San Antonio Silver Stars) wybrała ją w drafcie z numerem pierwszym. Dydek do dziś jest najwyższą koszykarką, jaka grała w amerykańskiej lidze koszykówki kobieta. Do dziś jest także najlepiej blokującą zawodniczką w historii WNBA.

Po powrocie do Polski "Ptyś" (nazywały ją tak koleżanki i trenerzy, ponieważ uwielbiała te ciastka) grała w Polpharmie Gdynia. W 1999 roku odniosła swój największy sukces - zdobyła z reprezentacją Polski mistrzostwo Europy, a "La Gazetta dello Sport" uznała ją najlepszą zawodniczką grającą na Starym Kontynencie.

W 2000 r. "Margo" z kadrą grała na igrzyskach w Sydney, a rok później wróciła do WNBA. Była koszykarskim obieżyświatem - w kolejnych latach grała w Lotos VBW Clima, rosyjskim UMMC Jekaterinburg i hiszpańskim Ros Casares Walencja. Karierę zakończyła w barwach Los Angeles Sparks w 2008 roku.

Po zakończeniu kariery przeprowadziła się do Australii i zajęła dwójką dzieci, które miała ze swoim mężem - Brytyjczykiem Davidem Twiggiem. W Brisbane Dydek pomagała trenować klub Wizards, ale o powrocie do zawodowej kariery sportowej podobno już nie myślała. - W 2012 roku będą igrzyska w Londynie. Mój mąż, David i jego rodzina namawia mnie, żebym na nich wystąpiła. Widzę, że Davidowi zależy na moim występie w igrzyskach w Londynie, ale tłumaczę mu, że każdy ma jakieś etapy w swoim życiu - mówiła w niedawnej rozmowie z "Przeglądem Sportowym". - Ile ja mam lat? 36. To wiek, w którym kończy się karierę, a nie ją wznawia - dodała.