Kambodża. Kilka słów o …

Kambodża...z czym Wam się kojarzy? Być może tak jak mnie, z powiedzeniem "ale tu kambodża", które potocznie oznacza nieład i bałagan. Jak się okazuje, nic bardziej mylnego, bo w tym starożytnym Imperium Khmerów, są miasta -świątynie, które zostały zbudowane z niezwykłą świadomością geometrii i ładu...

Zacznę od początku. Latem 2012 roku zbadałem swój budżet i zacząłem rozmyślać o swojej kolejnej backpackerskiej wyprawie. Padło na Ukrainę. Lądem przez Odessę na Krym...mmm...

Plany poczynione, kierunek obrany, szlak wytyczony. Jednak niespodziewanie, znajoma podróżniczka znająca low cost'owy charakter moich wojaży zmieniła bieg wydarzeń. Poleciła mi udział w warsztatach taniego latania organizowanego przez Łowców Lotów.

Po całym dniu spędzonym w podróżniczej mandali, z głową pełną inspiracji oraz praktycznymi narzędziami do wyszukiwania tanich biletów, wróciłem do domu i natychmiast postanowiłem sprawdzić swoją wiedzę. I stało się! Nauka nie poszła w las! "Ustrzeliłem" promocyjny lotu z Warszawy do Hanoi w Wietnamie z przesiadką w Moskwie, obsługiwanego przez rosyjskie linie lotnicze Aeroflot (cena około 1800 pln w dwie strony). Decyzja zapadła błyskawicznie i już 20 września siedziałem samolocie (po raz pierwszy w życiu) lecącym na półwysep Indochiński. Podróż z Moskwy trwała około 9 godzin. Nad ranem przesiadka w międzynarodowym porcie lotniczym Nôi Bài w Hanoi i przesiadka na taniutki lot do Siem Reap w Kambodży (w cenie około 200 pln).

To nic, że ten niewielki samolot Vietnam Airlines miał może tylko 20% obłożenia i Panie stewardessy zapomniały mi podać kawę. Czułem ekscytacje. Zbliżałem się do miasta Siem Reap i położonej w jego bezpośrednim sąsiedztwie starożytnej stolicy Angkor . Na kameralnym lotnisku bladym świtem przywitało nas gęste i ciężkie powietrze tropiku. W ułamku sekundy całe ciało pokryło się potem i ten stan towarzyszył już przez cały pobyt w tym pięknym królestwie.( no, może nie licząc krótkiego czasu tuż po wyjściu spod prysznica i osuszeniu się ręcznikiem ;) Wizę turystyczną na 30 dniowy pobyt, po wypełnieniu stosownego formularza oraz dołączeniu dwóch zdjęć i 20 dolarów, otrzymuje się na lotnisku. A wszystko odbywa się bardzo sprawnie i w miłej atmosferze.

Z lotniska odebrał mnie uśmiechnięty kambodżański kierowca motorikszy, pracownik hostelu, w którym nocleg zabukowałem przez Internet jeszcze przed wyjazdem. Cena pokoju (śniadanie oraz transfer z lotniska wliczone w cene) za dwie osoby i dwie doby wynosiła... niewiarygodne, ale tylko 10 dolarów  . Warunki całkiem przyzwoite: bardzo przyjazny i pomocny personel, wentylator na suficie, jaszczurki na ścianach, czysta pościel. Czegóż więcej trzeba włóczykijom? 

Do starożytnego miasta-świątyni Angkor Wat najlepiej wybrać się już przed świtem i powitać dzień wraz setkami estetycznie spragnionych turystów. Widok, zapewniam magiczny, jak pieśni Lisy Gerrard w Barace, chociaż towarzyszy im nieco odmienna kakofoniczna symfonia strzelających zapadek aparatów fotograficznych. Trudno było tu liczyć na kameralną, intymną atmosferę zadumy, więc oddaliłem się na podwójne espresso w wersji lokalnej - w szklance z grubego szkła z dodatkiem skondensowanego słodkiego mleka oraz dużej ilości lodu.

Zwiedzanie Angkor Wat to feeria różnorodnych zmysłowych doświadczeń. Piękne reliefy przedstawiające sceny z życia społeczności zamieszkujących to miasto wieki temu. Częstym motywem są tańczące Apsary - uosobienie kobiecej urody i wdzięku. Na chwilę jednak zanurzyłem się w pobliskiej dżungli, gdzie tętno życia dosłownie poraziło moje uszy. Żałowałem wtedy iż nie posiadałem dyktafonu.

„ Świątynia Angkor została zbudowana przez Surjawarmana II (1113-1150 n.e.) ku czci hinduskiego bóstwa Wisznu, z którym, jako władca-bóg, król ten się identyfikował. Czas budowy świątyni szacuje się 32 do 35 lat.” Tak mówi Wikipedia, do której odsyłam aby zaczerpnąć więcej wiedzy o tym pięknym miejscu.

Angkor Wat otacza rozległy kompleks kamiennych miast. Już po dwóch dniach intensywnego zwiedzania tak wielu budowli ekscytacja egzotyką zostaje mocno stonowana. Na uwagę zasługuje jeszcze oddalona o jakieś 25 km od Angkor żeńska świątynia hinduistyczna Banteay Srei, która zachwyca swoją architekturą. Zbudowana w X wieku n.e. głównie z twardego czerwonego piaskowca posiada wyrzeźbione niczym w drewnie sceny z khmerskiej mitologii…ale dość już o tych kamieniach

W związku ze stabilizacją sytuacji politycznej w Kambodży, od końca lat 90tych burzliwie rośnie liczba turystów odwiedzających Siem Reap, co powoduje szybki rozwój miasta.

Samo miasto Siem Reap to typowe miejsce dla podróżników, liczne hotele, knajpy i sklepy.

Zachęcam do stołowania się w jadłodajniach dla lokalsów. Za kilka dolarów można smacznie najeść się do syta. Kambodżańska kuchnia zachwyciła mnie tym ,że wszystko jest fresh. Nie przetworzone, proste jedzenie. W Phnom Penh (stolicy Kambodży) pod okiem wesołkowatego kucharza odbyłem całodniowy cooking class, podczas którego empirycznie poznałem tajniki khmerskiej kuchni i dosłownie doznałem amoku na punkcie dania Amok, tradycyjnej od wieków potrawy na bazie mleka kokosowego, czosnku, imbiru, cebuli, trawy cytrynowej, curry oraz sosu rybnego… Zapraszam do siebie na swobodną próbę odtworzenia smaku tej genialnej potrawy, posiadam niezbędne przyprawy oraz tradycyjny przepis

Kambodża to również przepiękne wyspy i plaże, często jeszcze niemal nietknięte cywilizacją, oraz porośnięte wiecznie zielonym lasem równikowym Góry Kardamonowe…

W drodze do Phnom Penh wybrałem się do znanego, niewielkiego kurortu położonego nad zatoką tajską Sihanoukville. Jest to doskonałe miejsce na odpoczynek dla każdego backpakera.

W zaciszu drewnianego bungalowa na palach, stojącego niemalże na plaży, a jednocześnie osłoniętego tropikalną bujną roślinnością, poczułem prawdziwy azyl, raj na Ziemi. Do tego miejsce nosiło nazwę „On Cloud nine”. Leniwa atmosfera miejsca udziela się tu każdemu. Na plaży można delektować się owocami morza podawanymi przez wędrujących kucharzy. Woda w morzu jest ciepła i obłędnie słona. Zaobserwowałem ciekawe socjologiczne zjawisko. Bardzo tu wielu Rosjan, którzy przyjeżdżają do Kambodży „kupować” sobie miłość kambodżańskich kobiet.

Wiemy jednak o co dokładnie im chodzi. Sex turystyka kwitnie. To trochę przerażające, iż całe rodziny utrzymywane są przez konsumentów tego procederu… Wiele dobrych życzeń wysyłam w kierunku tych ludzi.

Po tym pięknym kraju, za niewielkie pieniądze, można podróżować bez problemu rozbudowanym systemem komunikacji autobusowej. Rozkłady jazdy tourist bus oraz wszelkie informacje o podróży dostępne są w każdym miejscu noclegowym. Podróżowanie zatem jest łatwe i przyjemne.

Zachęcam Was do odbywania wojaży „na własną rękę” ale ostrzegam przed natychmiastowym uzależnieniem 

Opowieści można snuć bez końca. Jeśli zaciekawiła Was moja relacja, zapraszam do odwiedzenia naszego profilu podróżniczego na facebooku „ Była sobie podróż”, gdzie wraz z dwiema pięknymi i mądrymi kobietami marzenia zamieniamy w zamiar.

https://www.facebook.com/bylasobiepodroz?fref=ts

Jeśli wybieracie się do Kambodży i chcielibyście zasięgnąć praktycznej informacji z pierwszej ręki zapraszam do kontaktu ze mną.

Życzę Wam nieustającej miłości do Świata i ludzi oraz zachwytu nad różnorodnością życia.

Niech moc będzie z Wami !!!

Ahoj przygodo :)

Dziękuję Renacie Zuberek za zachętę do napisania tej krótkiej relacji i mam nadzieję, że będziemy częściej spotykać się w podróżniczej przestrzeni, cokolwiek to oznacza…

Tekst I zdjęcia : Marteinn Nomad

 

Obejrzyj galerię na stronie:
http://www.informacje24.co.uk/tam-bylismy-relacje/10-6/12467-kambodza-kilka-slow-o.html?tmpl=component&print=1&layout=default&page=#sigProGalleriaf0fd47fc33