W niedzielę, 4 czerwca, w Bristolu odbyła się kolejna impreza z cyklu: „World Naked Bike Ride”. Pomysł jest prosty: wytrwale pedałując i permanentnie świecąc golizną bristolscy rowerzyści pragną podkreślić nieustanną obecność dwóch kółek na drogach miejskich i promować zdrowy a bez spalinowy sposób na transport w okolicy.
Akcja zainicjowana przez Willa Brysona ma swój start i początek w pubie „The Full Moon” na Stokes Croft i cieszy się rosnącym zainteresowaniem cyklistów. Liczba zadeklarowanych uczestników tegorocznego wydarzenia to około 200 osób. Ale, na przykład, trzy lata temu w nudystycznej imprezie wzięło udział ponad 600 osób, które w ciągu dwóch godzin pokonały około siedmiu mil bez ubrań. Dzień przed rowerowym maratonem golasów mieliśmy okazję gawędzić z Karolem – jednym z niewielu Polaków, którzy włączyli się, czynnie a radośnie, i bez odzieży wierzchniej w całość akcji.
Sobotnie popołudnie: spotykamy Karola przed jednym z pubów na King Street w Bristolu.
I od razu nasuwa się pytanie: skąd pomysł?
Karol: To już mój trzeci występ w ramach „World Naked Bike Ride”. A pomysł? Moja dziewczyna, Sylwia, zaproponowała kiedyś. Wyczytała to gdzieś w sieci nim przyjechała do Bristolu i zapytała mnie czy miałbym ochotę partycypować. Oczywiście, że tak! Bo to wariacki pomysł. I bardzo naturalny!
- Pytanko techniczne. Czy jadąc goło na rowerze siodełko nie wrzyna się przypadkiem w okolice części dolno - tekstylnych?
Karol (śmiech): Można przeżyć.
- Jaki był twój pierwszy raz?
Karol (śmiech): Byłem chojrak. Ale jak dotarłem na miejsce i zobaczyłem tych wszystkich golasów to miałem mieszane uczucia. Zacząłem pedałować w spodenkach, ale po jakichś 100 metrach je zrzuciłem (śmiech).
- Czy jest to fizycznie wyczerpujący happening?
Karol: Nie bardzo. To tylko siedem mil i około dwóch godzin jazdy na rowerze. Choć oczywiście, po dwóch godzinach pedałowania, czujesz się tak luźno, że nie masz nawet świadomości swojej nędzy w temacie odzienia i tego, że ktoś cię obserwuje, kiedy jesteś goły.
- A wszyscy są zupełnie goli?
Karol: Niezupełnie. Niektórzy jadą w majtkach a większość dziewczyn pedałuje tylko topless jedynie. Część z uczestników jest też umalowana lub ozdobiona na całym ciele, co skutecznie zmniejsza drastyczny, dla niektórych, odbiór przekazu i minimalizuje goliznę.
- Czy zazdrość wchodzi w grę? Bo jadąc ulicami miasta tłumy osób widzą ciebie i ty widzisz tłumy ludzi, którzy obserwują twoją gołą dziewczynę i wszystkie jej krągłości?
Karol: Nie ma kwestii zazdrości. Słowo.
- Czy „The Full Moon” toleruje goliznę zawodników po dotarciu do mety? I czy jest pozwolenie na „picie na golasa” po skończonych zawodach? Bo, przecież, jest chyba obawa, że „goły” rajd może przerodzić się łatwo w pijany taniec nieodzianych a nieprzyzwoitych ciał.
Karol: Nie ma takiej opcji. W pubie jest tabliczka a na niej wyraźne ostrzeżenie: proszę się ubrać. I tyle.
- Czy w rajdzie gołych rowerzystów biorą udział tylko goli rowerzyści?
Karol (śmiech): Niezupełnie. Pamiętam jedną babeczkę, która, w stroju Ewy, sunęła za nami na hulajnodze. I nagi maratończyk też kiedyś biegł.
- Jak reagują przechodnie widząc na golasów na rowerach?
Karol: Jest akceptacja. I jest śmiech. Jest dobrze.
- Przedział wiekowy uczestników?
Karol: Jest spory. Od około 20-dziestu to 60- dziesięciu paru lat.
- Hmm… Goły sześćdziesięciolatek… Czy jest to przyjemne dla oka?
Karol: Wszyscy kiedyś będziemy mieć tyle lat, nieprawdaż? Więc dobrze jest się oswajać z widokiem.
- A jeśli zacznie padać?
Karol: W trakcie poprzednich edycji nigdy nie padało – było tylko zimno za drugim razem. Nie jestem przygotowany na deszcz. Nikt nie jest. Może płaszcz przeciwdeszczowy?! No, ale wtedy nie będę już goły…
- A właśnie! A jak się czujesz będąc gołym celebrytą?
Karol: Świetnie. Ale nie jestem ani ekshibicjonistą ani, tym bardziej, celebrytą. Jeżdżę tylko rowerem na golasa, bo to fajny pomysł przewieźć się przez centrum miasta bez ubrań (śmiech) To rajcująca akcja i fajnie, że systematyczna.
- Czy w gołym peletonie, prócz ciebie i twojej dziewczyny, są jacyś inni Polacy?
Karol: Paru. Na jednej ręce można policzyć. Ale są.
- A co na to Twoi znajomi i koledzy w pracy? Wiedzą?
Karol (śmiech): Wiedzą. I niektórzy pukają się w czoło. Tak Anglicy jak i Polacy.
Jakaś konkluzja?
Karol: Gołe jest fajne. A na rowerze jeszcze lepsze.
rozmawiał: Radosław Purski
Zdjęcia: Adrian Perliński
http://www.informacje24.co.uk/tam-bylismy-relacje/12-1/14693-nie-jestem-ani-ekshibicjonista-ani-celebryta-jezdze-tylko-rowerem-na-golasa.html?tmpl=component&print=1&layout=default&page=#sigProGalleriae7b7935a5a