Wyprzedaż Polonii
W ostatnią niedzielę w Fawley Court odbyła się msza święta w obronie tego jednego z najważniejszych ośrodków polskości w Wielkiej Brytanii. Księża Marianie chcą sprzedać Fawley Court mimo że na zakup tego majątku złożyła się cała Polonia brytyjska.
Zresztą sprawa nie dotyczy tylko księzy Marianów. To samo o czym już pisaliśmy dotyczy domów kombatanta. W ciągu zaledwie kilku lat od 2002 roku do dzisiaj z czterdziestu kilku domów w rękach Polonii zostało zaledwie 11.
Oczywiście najbardziej bulwersującą sprawą jest sprzedaż Fawley Court. Jak poinformowano w komunikacie, kupiona w latach 50. za 10 tysięcy funtów posiadłość Fawley Court w Wlk. Brytanii zostanie sprzedana brytyjskiej firmie za 22 miliony - potwierdziło Zgromadzenie Księży Marianów. Zakon zamierza sfinalizować transakcję, nie zważając na protesty Polonii, która twierdzi, że składała się na jej pierwotny zakup i wspierała finansowo przez ponad 50 lat.
Tysiące Polaków na Wyspach modliły się w Święto Zesłania Ducha Św. o "cud zaniechania sprzedaży Fawley Court". Jak zapewniali, posiadłość i znajdujący się na niej polski kościół św. Anny jest dla nich "nie tylko miejscem modlitwy i regularnych spotkań, ale od pokoleń stanowi centrum polskości w Wielkiej Brytanii". - Jak prośby nie poskutkują, trzeba będzie sprawy wziąć w swoje ręce - zapowiadają zbulwersowani sytuacją emigranci.
Na argumenty wiernych głusi pozostają ojcowie marianie. Twierdząc, że posiadłość nie dość, że przynosi same straty i na co dzień świeci pustkami, to już "dawno zatraciła swój pierwotny cel".
Fawley Court kupiony z powszechnych zbiórek
Na początku lat 50., kiedy w Wielkiej Brytanii istniała już polska szkoła dla dziewcząt w Pittsworth , męscy potomkowie emigrantów wciąż nie mogli uczyć się przedmiotów ojczystych. Z takim właśnie przeznaczeniem kupiono Fawley Court. Do edukacji młodego pokolenia wybrano Zgromadzenie Księży Marianów, którzy na tym polu odnosili szczególne sukcesy.
- Pieniądze na kupno tego miejsca, na co mamy dowody z tamtego okresu, pochodziły z powszechnych zbiórek. Sami zakonnicy przywieźli ze sobą jedynie 2 tysiące funtów - mówi Gazecie.pl. Julita Woodley, działaczka polonijna walcząca o pozostanie posiadłości w polskich rękach. - Reszta funduszy to pożyczka, pieniądze od organizacji polonijnych i osób prywatnych - przekonuje.
- Fawley Court był w wtedy w strasznym stanie. Ludzie przywozili często wszystko, co mieli: biżuterię, książki, nawet meble - dodaje. Po kilkudziesięciu latach z powodu braku zainteresowania szkołę zamknięto. Od tamtej pory Fawley Court stał się centrum rekolekcyjno-konferencyjnym. Był także wynajmowany prywatnym osobom i firmom.
Komitet w obronie polskości
Kiedy zamiary ojców marianów ujrzały światło dzienne, zniesmaczeni emigranci powołali Komitet Obrony Dziedzictwa Narodowego Fawley Court. W jego skład wchodzą przedstawiciele organizacji polonijnych, m.in. Zjednoczenia Polskiego, Polskiej Macierzy Szkolnej i harcerstwa. Stowarzyszenie wsparli żołnierze AK i ich rodziny oraz osoby prywatne.
- Planujemy akcję na drodze prawnej, ale na razie nie mogę zdradzić jej szczegółów - zapowiada Andrzej Zakrzewski, rzecznik komitetu. - Ludzie dawali na polskie centrum, na edukacje młodych Polaków i na polski kościół. Mamy zamiar udowodnić, że to miejsce należy do emigrantów, a nie do zakonu - uchyla rąbka tajemnicy. Sprzedaż posiadłości wiąże się także z dekonsekracją polskiego kościoła, który stoi na jej terenie. - To jest kwestia bycia racjonalnym. Jest w prawie kanonicznym taki kanon mówiący o tym, że jeśli jest taka potrzeba, biskup może podjąć decyzję o przeznaczeniu kościoła do celów świeckich - tłumaczy Gazecie.pl ks. Wojciech Jasiński, przełożony marianów. - To hańba. Ziemie pod tą świątynie poświęcił sam Karol Wojtyła - oponują przeciwnicy sprzedaży.
Z propozycją zakupu Fawley Court wystąpiła zaniepokojona przebiegiem wydarzeń Polska Misja Katolicka w Anglii i Walii. Marianom zaproponowano 8 milionów funtów. Oferta została jednak odrzucona.
Nie będziemy lądować pieniędzy w cegły
Mamy swoje warunki. Misja Katolicka wiedziała, że są reguły, które istnieją w kościele w sensie materialnym - twierdzi ks. Jasiński. Duchowny potwierdza także, że zaakceptowana została propozycja brytyjskiej firmy, wyższa o 14 milionów funtów.
Nie ma szans, żeby ta transakcja nie została sfinalizowana. Kontrakty zostały wymienione - ciągnie. Nie będziemy ładować pieniędzy w cegły - mówi o celowości inwestycji w konieczne remonty w Fawley Court i nie ukrywa, że większość funduszy ze sprzedaży wróci do marianów. Część przeznaczona zostanie na stworzenie w Londynie katolickiego "punktu informacyjnego" dla Polek, które rozważają aborcję. Duchowny obiecuje też, że "jakiś procent trafi do Polonii".
Sprzedaż domów kombatanta i Fawley Court powoduje, że nowa Polonia na Wyspach zaczynać musi wszystko od nowa. Czy naprawdę chodzi o to by tak było.
Kiedy zapytaliśmy rzecznika ambasady polskiej sprzedaż Domu Kombatanta w Luton, to otrzymaliśmy odpowiedź, że dom jest własnością Stowarzyszenie Polskich Kombatantów i że ani ambasada ani rząd polski nie są stroną w całej sprawie. No cóż rząd jedyne co może zrobić dla brytyjskiej Polonii to wydać książeczkę po tytułem Powrotnik. Gratulujemy.
Źródło: GW/UK724